nic więcej.<br>Marcin zasłonił twarz dłońmi: - To straszne, Jerzy, co mówisz. - Przesada.<br>- Jerzy, Jerzy, przecież człowiek musi się liczyć, każdy człowiek. Musi się cierpieć, jeśli się naprawdę musi zabijać.<br>- Śmiej się z tego! Zabiłeś kiedy? Marcin drgnął:<br><page nr=83> - Nie.<br>- A widzisz! Ja zabiłem. I niejednego. - Niemców...<br>- Wrogów. Ale zapewniam cię, żadnych cierpień. Marcin pochylił głowę.<br>- Nie, nie... - szepnął. - Co nie?<br>- Tak nie wolno.<br>- Ale tak jest. Idź więc, jeśli chcesz. Wyśpij się przede wszystkim. Jutro któryś z nas do ciebie zajdzie. Bądź w domu.<br>- Tak - odpowiedział bezbarwnie.<br>Czuł, że już nie należy do samego siebie i tylko jakąś bardzo nikłą cząstką, samotną