godziny. A czas był ciągle zimny, śnieżny i mglisty, i nieraz wracała tak zmarznięta, że się potem nie mogła dogrzać. Bylisia długo się namyślała, co z tym zrobić, a w końcu powiedziała panu, że pani całe dopołudnia siedzi zawsze u grobu. Bogumił zmarkotniał, a nazajutrz zjechał konno z pola ku cmentarzowi i w istocie zastał tam żonę. Biegała pędem w tę i w tę stronę po ścieżce, widocznie, żeby się rozgrzać. Udał, że go przypadek sprowadził, tęskno mu się zrobiło, chciał pobyć przy Piotrusiu.<br>- Dlaczego - zapytał - nie powiedziałaś mi, że przychodzisz tu sama? Boję się o ciebie. Tak zimno. Zaziębisz mi