Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
w czasie burzy, owe sto dwadzieścia kilometrów dzielące Yat od Douglasa,
i ciągle nie mógł doczekać się odpowiedzi. Obaj bowiem milczeli
i tylko niepewnie patrzyli na siebie.

W końcu wyższy z nich, Francuz, powiedział:

- Zdaje się, że przywiozło nas tu dwoje dzieci.

- Dzieci?! - krzyknął prefekt. - Czym?!

- Samolotem - szepnął Francuz.

Prefekt cofnął się. "Biedni ludzie - pomyślał - coś
im nawaliło". Uśmiechnął się więc łagodnie, zmienił temat, wyszedł
z pokoju i zatelefonował po lekarza.

Bob i Jean siedzieli zaś w fotelach i tylko patrzyli na siebie
bezradnie. W końcu Bob potrząsnął głową.

- Słuchaj. A może to byli Marsjanie?

Jean machnął ręką.

- Może to byli
w czasie burzy, owe sto dwadzieścia kilometrów dzielące Yat od Douglasa, <br>i ciągle nie mógł doczekać się odpowiedzi. Obaj bowiem milczeli <br>i tylko niepewnie patrzyli na siebie.<br><br>W końcu wyższy z nich, Francuz, powiedział:<br><br>- Zdaje się, że przywiozło nas tu dwoje dzieci.<br><br>- Dzieci?! - krzyknął prefekt. - Czym?!<br><br>- Samolotem - szepnął Francuz.<br><br>Prefekt cofnął się. "Biedni ludzie - pomyślał - coś <br>im nawaliło". Uśmiechnął się więc łagodnie, zmienił temat, wyszedł <br>z pokoju i zatelefonował po lekarza.<br><br>Bob i Jean siedzieli zaś w fotelach i tylko patrzyli na siebie <br>bezradnie. W końcu Bob potrząsnął głową.<br><br>- Słuchaj. A może to byli Marsjanie?<br><br>Jean machnął ręką.<br><br>- Może to byli
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego