Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 11.25
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
się, że tłum zmiecie ostatnią przeszkodę i wedrze się do budynku. Wydawało się, iż pierwszy raz podczas tej rewolucji może polać się krew.
- Wie, co jest piękne? Ludzie nie poszli, a nasi liderzy, gdy dowiedzieli się, że tamci będą strzelać, powiedzieli: "Wszyscy cofają się o kilka metrów" i wszyscy się cofnęli. Jestem dumny z mojego narodu - mówi Jurij, przedsiębiorca z Kijowa.
Teraz stoi z Lubomirem na ulicy Bankowej i co jakiś czas chodzi "rozmawiać" z milicją: - Chodzi o to, żeby uwierzyli, iż tak naprawdę jesteśmy po tej samej stronie. Jestem przekonany, że już to wiedzą. Proszę posłuchać, nikt nie krzyczy: "Precz
się, że tłum zmiecie ostatnią przeszkodę i wedrze się do budynku. Wydawało się, iż pierwszy raz podczas tej rewolucji może polać się krew.<br>- Wie, co jest piękne? Ludzie nie poszli, a nasi liderzy, gdy dowiedzieli się, że tamci będą strzelać, powiedzieli: "Wszyscy cofają się o kilka metrów" i wszyscy się cofnęli. Jestem dumny z mojego narodu - mówi &lt;name type="person"&gt;Jurij&lt;/&gt;, przedsiębiorca z &lt;name type="place"&gt;Kijowa&lt;/&gt;.<br>Teraz stoi z &lt;name type="person"&gt;Lubomirem&lt;/&gt; na ulicy &lt;name type="place"&gt;Bankowej&lt;/&gt; i co jakiś czas chodzi "rozmawiać" z milicją: - Chodzi o to, żeby uwierzyli, iż tak naprawdę jesteśmy po tej samej stronie. Jestem przekonany, że już to wiedzą. Proszę posłuchać, nikt nie krzyczy: "Precz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego