tryl wygrywany na piszczałce. U stóp osypiska, między przechylonymi palmami kokosowymi, ciemniał tors kuglarza grającego swoją piosenkę. Wyglądał jak bez głowy, bo jego białawy turban zlewał się z jasnym piaskiem, który się mełł spod ochłapów darni spalonej od słońca.<br>- Łatwiej zmieniać świat niż siebie - szepnęła z żalem. - Świat, świat! A cóż to jest, jeśli nie zabawa w piasku? Widziałeś już, ile z tego zostaje. Mogłeś się przekonać.<br>- A ty? Jaką mi rolę wyznaczasz? - podniósł się na łokciu, zaglądał jej w oczy, końce podwiniętych rzęs pojaśniały od słońca.<br>- Bądź nareszcie sobą, wolny. Pisz tak, jak zechcesz. Nie licz się z nikim.<br>- Nawet z