to była wielka miłość. Miłość pierwsza. Przed nią był szpital, wysoka, szeroka ściana z setką okien. Musi ktoś stać w oknie. Nie od razu znalazłem. Przebiegałem przez piętro, drugie piętro, parter. Och, wreszcie jest - okno na trzecim piętrze - człowiek za szybą, który robi te same ruchy. Wolniej i słabo. No cóż - w końcu przecież - szpital... to musi mieć konsekwencje. Któż może wiedzieć, czy idzie ku lepszemu, czy wręcz przeciwnie... Ona,<br> <page nr=142><br> stojąca jeszcze obiema nogami w życiu, nadrabiała ten zanik sił. Machała wciąż nieustannie, z miłosnym zapamiętaniem. Kiedyś jednak będzie musiała przestać i zostawić swoją połowę w tym wielkim domu, gdzie dniami