Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 13 / 14
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
gnali, a kosołki trzeszczały. Nie jeden raz to, co było w koszyku, porozsypywało się. A to dlatego, że kto pierwszy dobiegł ze święcelinom do domu, to jemu pierwszemu dojrzało zboże. Ludzie biegli w stronę Czarnej Góry i Rzepisk, przez Bryjowy Potok i Grocholowy Potok, bo trzeba było być pierwszym. Niektórzy cwałowali na koniach - śmieje się Andrzej Haniaczyk. I dodaje: - Jak przyszliśmy z kościoła, mama robiła śniadanie. Kawałki święconego kroiła w kostkę, tarła chrzan i to wkładała do dużej miski, po czym wszystko zalewała serwatką. Wszyscy domownicy zbierali się, zasiadali przy jednym stole i drewnianymi łyżkami jedli z jednej miski. Nie częstowaliśmy
gnali, a <dialect>kosołki</> trzeszczały. Nie jeden raz to, co było w koszyku, porozsypywało się. A to dlatego, że kto pierwszy dobiegł ze <dialect>święcelinom</> do domu, to jemu pierwszemu dojrzało zboże. Ludzie biegli w stronę Czarnej Góry i Rzepisk, przez Bryjowy Potok i Grocholowy Potok, bo trzeba było być pierwszym. Niektórzy cwałowali na koniach - śmieje się Andrzej Haniaczyk. I dodaje: - Jak przyszliśmy z kościoła, mama robiła śniadanie. Kawałki święconego kroiła w kostkę, tarła chrzan i to wkładała do dużej miski, po czym wszystko zalewała serwatką. Wszyscy domownicy zbierali się, zasiadali przy jednym stole i drewnianymi łyżkami jedli z jednej miski. Nie częstowaliśmy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego