na warcie, przeczekał czas niejaki, potem ostrożnie, bacząc na każdy szelest i na każdy swój ruch, zaczął iść, wpółzgięty. Stawiał wielkie kroki, jak gdyby przeskakiwał rowy, skradając się brzegiem z wolna pełzającej mgły. Nie mógł dojrzeć nieznajomego, więc podwoił czujność. Przystawał usłyszawszy szelest; zatrzymał się posłyszawszy ciężki odgłos.<br>"To żaba ćwiczy się w skoku w dal" - pomyślał.<br>Podążał wytrwale, polną drogę mając za przewodnika. Idący przed nim pewnie z niej nie zszedł, bo i po co? Po obu stronach muszą kisnąć jakieś mokradła, co oddychają mgłami. Las już niedaleko. Z bliska widać, że to nie żaden las, tylko szeroko rozsiadły zagajnik, że