Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
znasz jeszcze tylko francuski, a i to kiepsko. To nie było również po francusku. Zapytaj diabła.
- A dajżesz mi teraz spokój!
Enklawa rozciągała się przed nim wielką makietą pudełkowatych domków i plastikowych drzewek, bajkowo rozsłoneczniona przez promienie wielkiego słońca, teraz jeszcze częściowo ukrytego w szerokich woalach różu rozpościerającego się na ćwierć nieboskłonu. Od owych kolorów człowiek oddychał jakoś głębiej, zatrzymywał się, by posmakować powietrze na języku. Czterolistna z tej odległości prezentowała się zaiste jako enklawa spokoju i bezpieczeństwa. A co to była za odległość - wystarczyło przymknąć jedno oko i miał ją na wyciągnięcie ręki. Skażony owoc.
- Niech się rozejrzy - skinął na
znasz jeszcze tylko francuski, a i to kiepsko. To nie było również po francusku. Zapytaj diabła. <br>- A dajżesz mi teraz spokój! <br>Enklawa rozciągała się przed nim wielką makietą pudełkowatych domków i plastikowych drzewek, bajkowo rozsłoneczniona przez promienie wielkiego słońca, teraz jeszcze częściowo ukrytego w szerokich woalach różu rozpościerającego się na ćwierć nieboskłonu. Od owych kolorów człowiek oddychał jakoś głębiej, zatrzymywał się, by posmakować powietrze na języku. Czterolistna z tej odległości prezentowała się zaiste jako enklawa spokoju i bezpieczeństwa. A co to była za odległość - wystarczyło przymknąć jedno oko i miał ją na wyciągnięcie ręki. Skażony owoc. <br>- Niech się rozejrzy - skinął na
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego