symulując kontratak pośpiesznym wypuszczaniem ptaków, które zawracały zaraz z pikującym łopotem lub też ginęły bez wieści w ciemniejącej przestrzeni. Na zachodzie bez zmian, jeszcze nie widać oznak jakiegokolwiek popłochu. Słońce, obojętne, że tam walka, rzeź i klęska, rozłożyło się leniwie na kładce widnokręgu. Sprawiało wrażenie twardego generała, który z bezwzględnym cynizmem wysyła pułki światła na niechybną śmierć, sam odpoczywając w najlepsze. Tak było i tym razem. Ciemność, strzelając plamistymi seriami, przełamała opór środkowej części frontu i rzuciwszy się na zachodnie tabory pozbawionych obrony lasów, zdobyła w ostatecznym szturmie proporzec anteny telewizyjnej nad Nagórkami. Zwycięstwo! Choć jeszcze nie koniec na tym. Ochotnicy