Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
A ponieważ Jegor nie miał nic innego do roboty, obwoził mnie i Krysię saniami po całych Wielkicb Łukach. Ojciec grywał ze mną w domino albo w "durnia", matka nuciła beztrosko niemieckie piosenki, zwłaszcza ulubioną "Lorelei".

Pewnego dnia zjawił się zdyszany Frołow, odsunął Teklę i w zaśnieżonych butach, nie zdejmując nawet czapki, poszedł prosto do ojca.

- Panie naczelniku... Pod Mukdenem klęska... Kuropatkin trzy arrmie zaprzepaścił... Nikt z frontu nie wraca; grób albo niewola... A gazety łżą... Mój ziomek, co z lazaretu uciekł, opowiadał... Nie do wytrzymania, panie naczelniku! Ani chleba, ani wolności, ani sprawiedliwości! Pan wybaczy, panie naczelniku, podłogę zabłociłem... Fiokła! Ej
A ponieważ Jegor nie miał nic innego do roboty, obwoził mnie i Krysię saniami po całych Wielkicb Łukach. Ojciec grywał ze mną w domino albo w "durnia", matka nuciła beztrosko niemieckie piosenki, zwłaszcza ulubioną "Lorelei".<br><br>Pewnego dnia zjawił się zdyszany Frołow, odsunął Teklę i w zaśnieżonych butach, nie zdejmując nawet czapki, poszedł prosto do ojca.<br><br>- Panie naczelniku... Pod Mukdenem klęska... Kuropatkin trzy arrmie zaprzepaścił... Nikt z frontu nie wraca; grób albo niewola... A gazety łżą... Mój ziomek, co z lazaretu uciekł, opowiadał... Nie do wytrzymania, panie naczelniku! Ani chleba, ani wolności, ani sprawiedliwości! Pan wybaczy, panie naczelniku, podłogę zabłociłem... Fiokła! Ej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego