górze co może być?<br>- Na pewno nie duchy, co najwyżej są tylko nieopisane przez naukę procesy chemiczne, biologiczne, może psychiczne, dokładnie jakie, sam nie wiem, nie jestem specjalistą - uspokajał ją Jassmont, ale czuł się nieco jak ktoś, kto burzy pożyteczne złudzenia. W zamian niczego nie dając. <br>Jej oczy, tym razem czarnobrązowe, lśniły w szaroczarnej poświacie, w której oboje czuli się bezpiecznie, nareszcie u siebie. Odsłonili w połowie zaciemnienie, aby popatrzeć na gwiazdy, robili to czasem, kiedy zapowiadała się pogodna noc. To było tak, jakby bawili się z wojną w chowanego. Uspokoiło się, ucichli, wciąż leżeli z otwartymi oczami, on oddychał przez