wyspiarskiej filii banku Cianfanellich. Rysowała i kreśliła, a rysunki i wykresy natychmiast trafiały do rąk rzemieślników - alchemików, złotników, szklarzy, jubilerów. <br>Jakiś czas wszystko szło sprawnie, potem zaczęły się kłopoty.<br> - Przykro mi, mościa czarodziejko - wycedził seneszal Guthlaf. - Ale jeśli nie ma, to nie ma. Daliśmy wam wszystko, co mieliśmy. Cudów i czarów robić nie umiemy! A pozwolę sobie zauważyć, że to, co leży przed wami, to są diamenty o łącznej wartości...<br>- Co mi po ich łącznej wartości? - parsknęła. - Ja potrzebuję jednego, ale odpowiednio dużego. Jak dużego, mistrzu?<br>Szlifierz kamieni jeszcze raz popatrzył na rysunek.<br>- Żeby wykonać taki szlif i takie fasetki? Minimum