Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 43
Miejsce wydania: Kraków
Rok wydania: 1993
Rok powstania: 1994
Rousseau, ani Shelley, ani Ibsen, ani Tołstoj czy nawet Brecht i Sartre nie "wstaną" już, "by wygłosić nam kazanie", nie założą żadnego "komitetu" powołanego do "uszczęśliwiania ludzkości" ani nie będą się starali uczepić "dźwigni władzy".

Jak więc okazać im lekceważenie?
Nie czytając ich dzieł?
(Ale sam Johnson przyznaje choćby, iż "czci Shelleya jako poetę".) Czytając je z obrzydzeniem?
Przenosząc wstręt do autorów na żyjących?
Strzegąc się intelektualistów nie tylko jako przyjaciół, dłużników, ojców, mężów czy kochanków, ale i myślowych szarlatanów?
Johnson właśnie w "świeckich intelektualistach" (nawet tych XVIII- i XIX-wiecznych) upatruje źródła wszelkich niegodziwości "naszego tragicznego stulecia".
Nie dba przy
Rousseau, ani Shelley, ani Ibsen, ani Tołstoj czy nawet Brecht i Sartre nie "wstaną" już, "by wygłosić nam kazanie", nie założą żadnego "komitetu" powołanego do "uszczęśliwiania ludzkości" ani nie będą się starali uczepić "dźwigni władzy".<br><br>Jak więc okazać im lekceważenie?<br>Nie czytając ich dzieł?<br>(Ale sam Johnson przyznaje choćby, iż "czci Shelleya jako poetę".) Czytając je z obrzydzeniem?<br>Przenosząc wstręt do autorów na żyjących?<br>Strzegąc się intelektualistów nie tylko jako przyjaciół, dłużników, ojców, mężów czy kochanków, ale i myślowych szarlatanów?<br>Johnson właśnie w "świeckich intelektualistach" (nawet tych XVIII- i XIX-wiecznych) upatruje źródła wszelkich niegodziwości "naszego tragicznego stulecia".<br>Nie dba przy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego