Typ tekstu: Książka
Autor: Mularczyk Andrzej
Tytuł: Sami swoi
Rok: 1997
co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden
z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc
obok, rozglądając się rozpaczliwie za jakimś wyjściem. Kargul pierwszy
znalazł racjonalny argument, że to Pawlak powinien podjąć ryzyko:
- Zlazaj mi stąd! - huknął między jednym a drugim czknięciem. - To
moje pole!
- Pójdę, bo widzę, żeś z tego stracha czkawki dostał - odciął się
Pawlak, krzywiąc się w pogardliwym uśmiechu. Nie wyszedł mu ten
uśmiech, bo mięśnie miał sparaliżowane strachem. Uniósł nogę i
ostrożnie postawił ją przed sobą. Rękoma rozgarniał pochylone ku ziemi
kłosy jak wodę w stawie, usiłując wypatrzyć
co by z nich zostało po nadepnięciu na minę. Żaden<br>z nich nie kwapił się, by to jego właśnie spotkał ten los. Stali więc<br>obok, rozglądając się rozpaczliwie za jakimś wyjściem. Kargul pierwszy<br>znalazł racjonalny argument, że to Pawlak powinien podjąć ryzyko:<br> - &lt;orig&gt;Zlazaj&lt;/&gt; mi stąd! - huknął między jednym a drugim czknięciem. - To<br>moje pole!<br> - Pójdę, bo widzę, żeś z tego stracha czkawki dostał - odciął się<br>Pawlak, krzywiąc się w pogardliwym uśmiechu. Nie wyszedł mu ten<br>uśmiech, bo mięśnie miał sparaliżowane strachem. Uniósł nogę i<br>ostrożnie postawił ją przed sobą. Rękoma rozgarniał pochylone ku ziemi<br>kłosy jak wodę w stawie, usiłując wypatrzyć
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego