bólem oparzeliny na bokach i stopach. Leżał więc na wznak, stękał, jęczał, mrugał pokrytymi zakrzepłą krwią powiekami. I majaczył. <br>Wprost ze ściany, wprost z pokrytego liszajem pleśni muru, wprost, wydawało się, ze szczelin między cegłami wyszedł ptak. I natychmiast przeobraził się w czarnowłosego i czarno odzianego człowieka. To znaczy, w człekokształtną postać. Zachariasz Voigt wiedział bowiem dobrze, że to nie był człowiek. <br>- O panie mój... - zastękał, wijąc się na słomie. - O, książę ciemności... Mistrzu ukochany... Przybyłeś! Nie porzuciłeś w potrzebie wiernego twego sługi...<br>- Muszę cię rozczarować - powiedział czarnowłosy, schylając się nad nim. - Nie jestem diabłem. Ani wysłannikiem diabła. Diabeł losem jednostek