o którym nie wiedziała nawet centrala. Przynajmniej dotychczas nie meldował. Stary pracownik dwójki, specjalista od produkcji wszelakich dokumentów; ukrywający się pod cudzym nazwiskiem, nie związany z konspiracją. Był jego dalekim krewnym, przyjacielem ojca, a Janek wyciągnął go kiedyś z łapanki na Marszałkowskiej. Nie powinien był tego robić, ale widok starego człowieka, kulącego się z przerażenia pod wzrokiem żandarmów, skłonił go do działania, zanim zaczął myśleć. "Ten człowiek jest mi potrzebny" - powiedział. Potem tego żałował, wiedział przecież, że nie wolno mu podejmować takiego ryzyka, ale stary człowiek o nic nie pytał i zachowywał się tak, jakby widok Hansa Klossa w mundurze uważał