duchom bohaterów.<br><br>Dwóch w czerni chwyta pod ramiona, chcą podnieść z kolan trzeciego, który klęczy z głową opartą o ścianę, nieruchomy jak posąg. To bracia, przyjechali po niego z sąsiedniego miasteczka Ałagir. - Chodź Asłan. Już dobrze, chodź - mówią cicho, na przemian. - To my, chodź. Asłan, przystojny, wysoki i barczysty, przed czterdziestką, siedzi tu, w pustych murach sali gimnastycznej, już któryś dzień z rzędu. Ludzie mówią, że on tu nocuje. Odejść nie chce. Ale teraz zrywa się na równe nogi. Nie ma słów na opisanie jego krzyku. Nieludzki to dźwięk.<br><br>Asłan braci odpycha, wybiega z ruin szkoły. Rwie włosy z głowy garściami