Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
Bo skoczę! - krzyknął do zbliżających się wojowników. Zyskał chwilę. Wystarczającą, by skoczyć w górę. Chwycił dłońmi drewniany gont dachu. Podciągnął się i stanął na śliskiej, stromej płaszczyźnie.
Strzała śmignęła koło głowy Liścia. Musiał ją wypuścić jakiś młodzik, zaraz też z dołu dobiegły wściekłe krzyki i wymyślania. Wciąż był nietykalny.
Na czworaka wspiął się na szczyt dachu. Od ściany domu do krawędzi wału brakowało może sześciu sążni. Skoczył.
Sięgnął blanków. Wstał zaraz, ściągając z pleców karoggę. Lecz przybocznych było zbyt wielu. Wahał się przez chwilę - po jednej stronie wału znajdowały się domy i plac, po drugiej urwisko i rzeka.
Woda.
Zdjął sakwę
Bo skoczę! - krzyknął do zbliżających się wojowników. Zyskał chwilę. Wystarczającą, by skoczyć w górę. Chwycił dłońmi drewniany gont dachu. Podciągnął się i stanął na śliskiej, stromej płaszczyźnie.<br>Strzała śmignęła koło głowy Liścia. Musiał ją wypuścić jakiś młodzik, zaraz też z dołu dobiegły wściekłe krzyki i wymyślania. Wciąż był nietykalny.<br>Na czworaka wspiął się na szczyt dachu. Od ściany domu do krawędzi wału brakowało może sześciu sążni. Skoczył.<br>Sięgnął blanków. Wstał zaraz, ściągając z pleców &lt;orig&gt;karoggę&lt;/&gt;. Lecz przybocznych było zbyt wielu. Wahał się przez chwilę - po jednej stronie wału znajdowały się domy i plac, po drugiej urwisko i rzeka.<br>Woda.<br>Zdjął sakwę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego