po ramieniu, gwałtownie usnął w bok i zapytał: - Czy to jeszcze daleko? Nic nie widzę! - Już jesteśmy - odpowiedział krawiec. Znajdowali się przed dwupiętrową kamienicą, której niejasne zarysy gubiły się w czarnych chmurach. Po lewej jej stronie, wzdłuż chodnika uciekał wˇ głąb ulicy płot, w którego końcu widać było dość jasną czworokątną plamę. Prawdopodobnie była to otwarta furtka, którą wiatr od czasu do czasu zamykał, i wówczas jasna plama nagle znikała. Nad furtką czerniał dach jakiegoś parterowego, niepokaźnego domku .<br><page nr=157><br> Płot, ciągnący się po lewej ręce, widocznie okalał domek, tak że między płotem a kamienicą było ledwie dostrzegalne przejście, bardzo wąskie i ciemne