łkanie, a łez tych przeklętych nie mógł wcisnąć pod powieki. <br>Ukradkiem spojrzał na Gabi. Schowała twarz w ręce, mokre i drżące. <br>Wówczas to prawda Lizety uderzyła Huberta w samo serce. <br>XIII<br>Jęknął Hubert i załamał ręce, ujrzawszy to, co ujrzał. <br>- Wytrzyj buty, błagam cię, wytrzyj buty o słomiankę. Cały ranek czyściłam posadzkę, a deszcz pada. <br>- Z całą przyjemnością! Gotów nawet jestem je zdjąć, by zwyczajem mahometańskim uczcić ten przybytek. Poza tym gwarantuję ci całość i gatunek moich pończoch. Ale, Gabi, na miłość boską, jak ty wyglądasz? - i Hubert, wkroczywszy do pokoju po sumiennym wytarciu nóg, stanął przed stołem i na znak