w bruk z taką siłą, że błoto pryskało również na twarze przechodniów, nie szczędząc i mojej. <br> Zanim nadszedł następny patrol stanu wojennego, skręciłem w przecznicę, którą skierowałem się do urzędu. <br> W urzędzie sympatyczna urzędniczka powitała mnie nie tyle chlebem i solą, co mydłem i ręcznikiem. Wręczyła mi też szczotkę do czyszczenia odzieży i wskazała drogę do łazienki. <br>- Mocno pana ochlapali - powiedziała współczująco. - Kazali im, to chlapią. W wojsku nie ma to tamto, rozkaz trzeba wykonać. Ale w gruncie rzeczy, to porządne chłopaki, niech mi pan wierzy. Starców i dzieci oszczędzają, a jak się okaże, wdowę ochlapali po kombatancie, to przeproszą. Dobre