Znaleźli go dopiero około północy w lesie, w miejscu zwanym Gryczoł. Był boso, miał na sobie tylko czamarę i kalesony. Przemókł i dygotał tak strasznie, że nie mógł iść. Bronił się zresztą, nie dał się ruszyć z miejsca. Był przekonany, że został napadnięty przez Moskali, i złorzeczył, że żywym nie da się wziąć. Na koniec osłabł tak, że Bogumił i Nebelski wzięli go na ręce i zanieśli do bryczki. Niechcicowie posadzili go między sobą, objęli ramionami i okryli, czym mogli, lecz wszystko było mokre, tak że starzec wciąż trząsł się. Całą drogę to jęczał, to coś mówił.<br>- Hasło - powtarzał - hasło... Szmeyc świnia