Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
coś zupełnie innego. Szedłem prosto, kierując się w stronę serca wyspy, z zamiarem powrotu tą samą drogą, gdy uznam, że oddaliłem się zbyt daleko. Wtem zieleń skończyła się jak ucięta nożem. Wyszedłem na otwartą przestrzeń. Przede mną znajdowały się opuszczone zabudowania, a właściwie nędzne ich pozostałości. Nie zachował się żaden dach. Ściany były zwietrzałe i pokruszone. Na niektórych zachowały się resztki płaskorzeźb. Oglądałem fragmenty kół wozu czy może wojennego rydwanu, uniesione kopyta, które nie niosły już rumaka. Stopy obute w sandały, nad którymi tkwiły sztywne fałdy długiej szaty i dłoń zawieszona na płaszczyźnie ściany jak dziwny motyl. Szedłem, zaintrygowany, między tymi
coś zupełnie innego. Szedłem prosto, kierując się w stronę serca wyspy, z zamiarem powrotu tą samą drogą, gdy uznam, że oddaliłem się zbyt daleko. Wtem zieleń skończyła się jak ucięta nożem. Wyszedłem na otwartą przestrzeń. Przede mną znajdowały się opuszczone zabudowania, a właściwie nędzne ich pozostałości. Nie zachował się żaden dach. Ściany były zwietrzałe i pokruszone. Na niektórych zachowały się resztki płaskorzeźb. Oglądałem fragmenty kół wozu czy może wojennego rydwanu, uniesione kopyta, które nie niosły już rumaka. Stopy obute w sandały, nad którymi tkwiły sztywne fałdy długiej szaty i dłoń zawieszona na płaszczyźnie ściany jak dziwny motyl. Szedłem, zaintrygowany, między tymi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego