życiu i miłości, której czytelnik na próżno szukał po księgarniach, krytycy zgodnym chórem nazywali ten rodzaj literacki bezideową, drobnomieszczańską pisaniną, niepotrzebną nikomu. Ucieczką przed istotnymi dla społeczeństwa problemami, miganiem się od odpowiedzialności za losy narodu. Zawsze były używane przy tym patetyczne komunały: świetlana przyszłość, wznoszenie zrębów nowego, lepszego świata przez dalekowzroczną klasę robotniczą, która nie tylko buduje, ale i jednocześnie walczy z wrogiem czającym się jeszcze po zakamarkach kraju. Ten stereotyp walki klasowej działał przez kilka lat, aż do października 1956 r. Po pewnym okresie znowu wrócił, ale już w nieco odmiennych wymiarach i z unowocześnionym repertuarem politycznych sloganów.<br>Nie wszyscy