słuchając koncertu fortepianowego. Do pełni szczęścia brakowało tylko znajomych. Na nic zdała się nowa suknia mojej żony, którą chciała olśnić panią Wacusiową, a przywieziony z Paryża krawat, którym chciałem zabłysnąć przed panem Roszkiem, smętnie się przekrzywił. Dookoła przechodziły wycieczki szkolne, tłumy Japończyków, ale Roszków ani na lekarstwo. Kiedy zaszło słońce, daliśmy za wygraną.<br>- Wracamy. Po drodze wpadniemy do supermarketu po jedzenie dla kotów - zadecydowałem.<br>Zdążyliśmy przed zamknięciem. Kiedy pędziliśmy z wózkiem pełnym whiskasów, minęliśmy Kazika z narzeczoną. Szturmowali stoisko, gdzie hostessa częstowała kanapkami z tuńczykiem. Trochę dalej natknęliśmy się na Edzia Obsta, toczącego niczym żuk swój załadowany do pełna wózek. Udał, że nas