leżącą dotąd na stole jak biały <br>dowód nieczystych zamiarów Dominiki - czy taka Rysia, <br>mówię, ważyłaby się na coś takiego? Napisanie <br>listu do jakichś podejrzanych typów? Wyrzutków społeczeństwa? <br>Indywiduów z marginesu spo... - babce zabrakło nagle <br>oddechu.<br>- Społecznego, babciu - podpowiada Dominika beznamiętnie <br>i mówi dalej z kamiennym, zdawałoby się, opanowaniem: - podrzutków, <br>włóczęgów, darmozjadów. Już wystarczy, babciu?<br>Nigdy - myśli mściwie - nigdy ci tego nie daruję.<br> - Dobrze, że wie - spojrzała na <br>nią wrogo babka. - Taka głupia nie jest. - Przygląda <br>się wnuczce z uwagą, jakby kontemplowała szczegóły <br>jej osoby, niepewna, czy je pamięta takimi, jakie są. - Resztki <br>rozumu ma. Szkoda, że używa tak rzadko. I co