Typ tekstu: Książka
Autor: Kruszyński Zbigniew
Tytuł: Na lądach i morzach
Rok wydania: 1999
Rok powstania: 1998
ciężko zaniemogła, ujawniona przez Annę dopiero, kiedy niknęła już w oczach. Jeździliśmy do szpitala i potem sanatorium, dowożąc świeże owoce albo z nich gotowane kompoty. Pod koniec życia matka została wegetarianką, ku uciesze mięsożernych pensjonariuszy, niesytych krwinek i białka. Nie miała zamiaru wracać do zdrowia. Zdrowie było nieinteresujące, zostawiła je dawno za sobą. Nie trapiły jej jednak żadne nazwane choroby, tkwiła w stanie pośrednim i lekarze zasłaniali się słowem ogólny, obojętne, nieżyt czy niedowład, zalecając głównie witaminy i tryb życia sanatoryjny.
Ojciec opuścił nas, według nie potwierdzonych doniesień, kiedy miałam mniej niż trzy lata. Pamiętam tylko rękę, wielką dłoń, którą odginałam
ciężko zaniemogła, ujawniona przez Annę dopiero, kiedy &lt;orig&gt;niknęła&lt;/&gt; już w oczach. Jeździliśmy do szpitala i potem sanatorium, dowożąc świeże owoce albo z nich gotowane kompoty. Pod koniec życia matka została wegetarianką, ku uciesze mięsożernych pensjonariuszy, niesytych krwinek i białka. Nie miała zamiaru wracać do zdrowia. Zdrowie było nieinteresujące, zostawiła je dawno za sobą. Nie trapiły jej jednak żadne nazwane choroby, tkwiła w stanie pośrednim i lekarze zasłaniali się słowem ogólny, obojętne, nieżyt czy niedowład, zalecając głównie witaminy i tryb życia sanatoryjny.<br>Ojciec opuścił nas, według nie potwierdzonych doniesień, kiedy miałam mniej niż trzy lata. Pamiętam tylko rękę, wielką dłoń, którą odginałam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego