Edwarda, woził "państwo" do kościoła w niedzielę, kiedy dziedzic zabrał akurat cugowe konie. Małą Surmównę także Gwieździk przywiózł z Grodziska. Był to człowiek około czterdziestoletni z całą furą dzieci, a więc z liczną "posyłką". Z tej racji powodziło mu się w Maleniu lepiej niż innym fornalom. Odznaczał się również szczególną dbałością o konie. Jego "fornalka", czyli cztery gniade, były doskonale zebrane, zawsze lśniące od szczotki i zgrzebła, karmione rzetelnie.<br> - Panowie go chwalą, a ja co swoje wiem, to wiem - mruknął Mielczarek. - Ale ja bym miał do paniusi prośbę.<br><br> - Słucham, nie wiem, co mogłabym zrobić.<br> - Nic wielkiego. Mały mi słabuje. W inszych