twojej znanej mi słabości do takich dużych oczu.<br>- Grzegorzu... - Reynevan z trudem przepchnął słowa przez ściśniętą krtań. - To jest, wybaczcie... Ojcze wielebny... Zapewniam, że nie mam nic wspólnego z herezją. Także mój brat, ręczę, ofiara zbrodni...<br>- Z poręką za brata ostrożniej - przerwał Grzegorz Hejncze. - Zdziwiłbyś się, ile było na niego delacyj, i nie bezpodstawnych. Byłby stanął przed trybunałem. I byłby wydał wspólników. Wierzę, że ciebie nie byłoby między nimi.<br>Odrzucił kręgosłup śledzia, oblizał palce.<br>- Kres nierozumnej działalności Piotra de Bielau - podjął, biorąc się za drugą rybę - położyła jednak nie sprawiedliwość, nie postępowanie karne, nie poenitentia, ale zbrodnia. Zbrodnia, winnych której radbym