naszych działaczy, by "Oćca" wystawiono do biegu na 50 km, bo przed olimpiadą nie przewidywano nikogo na ten bieg. Bardzo się baliśmy tego dystansu. Chociaż, tak naprawdę, dobry narciarz powinien startować na każdym dystansie.<br>Bardzo mile wspominam także siostrę Warszawską. Wtedy, kiedy ja startowałem, pracowała w KBK, ale dr Spławiński delegował ją do opieki nad narciarzami w czasie zawodów. Jak ktoś był przeziębiony, to robiła mu mleko z miodem, była naprawdę bardzo opiekuńcza, zapisywała leki, zawsze uśmiechnięta, koleżeńska. Dawała nam zastrzyki z witaminami i glukozą dla wzmocnienia. Była dla nas jak druga matka, przynosiła nam owoce, dawała lekarstwa. Przychodnię do dzisiaj