uzyskali ich koledzy, rozdrażniła posłów lewicy. Wczoraj o jakości pracy szkół dyskutowała &lt;name type="org"&gt;Sejmowa Komisja Edukacji, Nauki i Młodzieży&lt;/&gt;. - To nieuczciwe porównanie - uważa &lt;name type="person"&gt;Franciszek Potulski&lt;/&gt; ( &lt;name type="org"&gt;SLD&lt;/&gt;). - Przecież podstawówek niepublicznych jest tylko 361, publicznych ponad 13 tysięcy. - Tego tematu nie powinniśmy poruszać - wtóruje mu klubowa koleżanka &lt;name type="person"&gt;Barbara Hyla-Makowska&lt;/&gt;. - To margines, a denerwuje.<br>Innego zdania jest &lt;name type="person"&gt;Wojciech Starzyński&lt;/&gt;, prezes &lt;name type="org"&gt;Społecznego Towarzystwa Oświatowego&lt;/&gt;, największej organizacji pozarządowej, prowadzącej szkoły. - Szkoły społeczne są marginesem tylko w sensie ilościowym - mówi &lt;name type="person"&gt;Starzyński&lt;/&gt;. - A ich osiągnięcia można przenieść na grunt szkół publicznych.<br>&lt;name type="person"&gt;Anna Zawisza&lt;/&gt;, dyrektor &lt;name type="org"&gt;Departamentu Kształcenia Ogólnego w Ministerstwie Edukacji&lt;/&gt;, twierdzi, że lepsze wyniki z ogólnopolskich egzaminów mają