miesiąc do aresztu. W tym czasie w jego mieszkaniu dokonano przeszukania (bez nakazu prokuratorskiego) i zarekwirowano wszystkie znaczki pocztowe. Z zarzutów został całkowicie oczyszczony. Początkowo próbowano sprawę umorzyć, ale on skutecznie walczył, aby proces się odbył, bo tylko wtedy mógł dowieść swojej niewinności. W międzyczasie wezwano go, aby odebrał z depozytu zarekwirowaną kolekcję. - Kiedy zobaczyłem, co oni zrobili z moimi znaczkami, ugięły się pode mną nogi - opowiada ze łzami w oczach. - Znaczki leżały na ziemi, były posklejane, pogięte i pokancerowane, tak jakby ktoś specjalnie chciał je pouszkadzać. Już na pierwszy rzut oka zauważyłem, że brakuje wielu cennych okazów, między innymi niemieckiej