wyglansowane buty-saperki. Mówił do ojca "wielmożny panie" i powtarzał niektóre zdania, jakby zacinał się. Jedno oko, jak zauważyłem, było lekko wysadzone z orbit: zdawało mi się, że za chwilę wypadnie.<br>- Niedaleczko, niedaleczko - mówił.<br>Wdrapaliśmy się na wóz, uradowani - ojciec usiadł obok pana Chrystka, a ja plecami do nich, na desce przykrytej kocem, furman cmoknął głośno i dropiaty koń pociągnął nas w stronę chat w białych drzewach.<br>Ujechaliśmy może pół kilometra i zaraz skręciliśmy na zarośniętą trawą ścieżkę, między kwitnące jabłonie - jechaliśmy dalej, jak w białej chmurze, do bielonej chaty, przed którą woźnica - znów z tym głośnym "prrr!" - zatrzymał konia.<br>- Oto