przód limuzyny drgał, szofer patrzył na starszego ordynatora osłupiały. Potem zdjął czapkę, położył ją obok na siedzeniu i znowu patrzył na Boguckiego wybałuszonymi oczami. - Czy... pan doktor... pojedzie... samochodem? zapytał wreszcie.<br>Starszy ordynator potknął się, sanitariusz rozwarł przed nim tylne drzwi, staruszek rozgniewał się i zatupał nogami:<br>- Ja... samochodem?... Ale dlaczego bym nie miał pojechać samochodem?... Ja zawsze jeżdżę samochodami!...<br>Potknął się znowu, a potem wprost zwalił się, upadł do karetki i na pytanie kierowcy, z jaką szybkością ma jechać, zawołał ze łzami w głosie:<br>- Przekrocz pan wszystkie szybkości, do diabła!... Samochód zaryczał, karoseria zadrgała jeszcze bardziej, samochód targnął i ruszył