czerni się jak żelazo hartowane w ciemnej glinie.<br> A gdy byłem tuż, tuż, gdy już ręce wyciągałem, żeby dotknąć tego ciała, stłamsić w łapach jej piersi strzeliste, ona się podniosła z trawy, uśmiechnęła do mnie isięgając na oślep obok siebie, podała mi zawiniętą w papier szynkę.<br> Rozrywałem ją zębami, pożerałem dławiąc się i śliniąc, stękając i pomrukując, śmiejąc się i płacząc z radości, że wreszcie napycham żołądek, to wiecznie poruszające się zwierzę, tego włochatego smoka, który mógłby strawić całego barana, całą kamienną górę, żelazną lokomobilę, jeśliby się ją posmarowało odrobinę masłem.<br> A gdy przełykałem ostatni kęs, gdy chciałem się położyć na