podziwu, co zawdzięczałem w dużej mierze temu, że niezbyt dobrze je rozumiała (porozumiewaliśmy się głównie po francusku). W chęci lepszego poznania języka jej polskich przodków po kądzieli, pasowała mnie Pasza na nadwornego lektora w Szczorsach. Jej rodzeństwo, a zwłaszcza siostry, przyjęło z aplauzem ten pomysł i wkrótce zaczęły się odbywać długie seanse czytania na głos młodym Butieniewom "pereł naszej literatury", tak poezji, jak i prozy. Nie było to rzucanie pereł przed wieprze. Przeciwnie - audytorium miałem wdzięczne, niemal entuzjastyczne. Ja wychodziłem z siebie, aby najlepiej, jak potrafię, oddawać piękno strof Słowackiego, czy prozy Żeromskiego, a moje audytorium słuchało mnie z czymś, co