Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień dobry
Nr: 04.07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1931
Mogę na ten cel złożyć pewną sumę, ale nic nie może mnie zmusić bym wziął do ręki chociażby jeden z trzech obrzydłych losów loteryjnych.
- Dlaczego? - zdumiałem się.
- Dlaczego! Ot dlatego, że nigdy jeszcze nie wygrałem w żadnej grze. Koń na którego wykupię bilet w totalizatorze, przychodzi zawsze ostatni, nigdy jak długo żyję nie wygrałem w pokiera. W rulecie mogłem się pochlubić jak najfatalniejszem szczęściem! Raz tylko jeden wygrałem na dobroczynnej loterji i wówczas...
Dyrektor Gawęcki machnął ręką.
- I wówczas? - podchwyciłem.
Szef mój sięgnął po cygaro i rozparł się wygodnie na fotelu.
- To długa historja - rzekł do mnie.- Opowiem ją jednak panu, by
Mogę na ten cel złożyć pewną sumę, ale nic nie może mnie zmusić bym wziął do ręki chociażby jeden z trzech obrzydłych losów loteryjnych.<br>- Dlaczego? - zdumiałem się.<br>- Dlaczego! Ot dlatego, że nigdy jeszcze nie wygrałem w żadnej grze. Koń na którego wykupię bilet w totalizatorze, przychodzi zawsze ostatni, nigdy jak długo żyję nie wygrałem w pokiera. W rulecie mogłem się pochlubić jak najfatalniejszem szczęściem! Raz tylko jeden wygrałem na dobroczynnej loterji i wówczas...<br>Dyrektor Gawęcki machnął ręką.<br>- I wówczas? - podchwyciłem.<br>Szef mój sięgnął po cygaro i rozparł się wygodnie na fotelu.<br>- To długa historja - rzekł do mnie.- Opowiem ją jednak panu, by
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego