popadnie. Nigdy jeszcze kult arcydzieła nie był tak masowy, tak zorganizowany: miliony ludzi odbywają pielgrzymki do zabytków architektury, rzeźby i malarstwa; farmer z Arizony, urzędnik z Tokio czy pracownik sklepu komisowego z Waszawy odbywają dalekie podróże, w czasie których bez przerwy ktoś im coś mówi o mistrzowskich tworach pędzla i dłuta, zupełnie jakby byli w tych mistrzowskich tworach rozkochani, co oczywiście jest nonsensem. <br>Z drugiej strony - istnieje w sztuce XX wieku ogromny już nurt, żywiący się arcydziełami tak jak robaki żywią się rośliną: podgryzając, podkopując: dadaiści, futuryści, popartyści, konceptualiści. Stawia się na cokole zamiast arcydzieła rzeczy wulgarne (Duchamp), wciąga arcydzieło w