też muszę, że z biegiem czasu wyrobiła się we mnie cecha, której tak nienawidziłem u ojca: chciwość na pieniądze. Ojciec był drobnomieszczaninem i podlegał żelaznym prawom swej skazanej na zagładę klasy, ale ja? Przecież zawsze marzyłem o czymś, czego się nie da wyrazić w brzęczącej monecie. A teraz gromadziłem na dnie walizki brązowe tysiączłotówki, skąpiłem na życie, a każdy rachunek w restauracji sprawiał mi ból, nawet gdy byłem z kobietą, i dlatego szukałem jak najtańszej przygody. Ta chciwość zwiększała się tym bardziej, im łatwiej przychodziły zarobki. Składając mozolnie pieniądze na dnie mojej walizki, naprawdę nie mogłem przypuszczać, jak los się ze