plany, tradycyjnie ciepły rzymski wieczór, którego tu tylko pozazdrościć. I któraś tam stacja Drogi krzyżowej, już blisko finału. Trzeba podkręcić głos. Sięgam po pilota. W pokoju unosi się zapach tego psikacza do mebli o aromacie drzewa sandałowego, musimy go zmienić, bo to strasznie wazoniaste. Fryzjerskie jakieś. <br>Podnoszę wzrok. Nie no, do kurwy nędzy, co ten operator wyprawia? - myślę, patrząc w ekran telewizora. Prostuję głowę w geście oburzonego zdziwienia, jakby ktoś mnie obserwował. Jak on ustawił tę kamerę i po co te zbliżenia? Obraz drży, ujęcie jest robione ze strasznie długiej lufy, powietrze faluje od ciepła świec i pochodni. Widać wyraźnie, bo rzecz ukazywana