cisza.<br>Franek niby się uśmiecha, ale twarz ma bladą, ociera czoło, przez usta przelatuje grymas bólu.<br>Mimo to znów uśmiecha się do nas, mądry i przyjazny: - Żegnamy się dziś... - mówi. - Żegnamy się, drodzy moi...<br>Stoi ponad wszystkimi - opięty gorsetem, ze zdeformowanymi rysami, z uśmiechem wielce już dalekim - i wznosi nalany do pełna kielich.<br>Jeszcze chwila, a cisza z milc zącej przemieni się w martwą: co on mówi?! "Żegnamy się dziś, drodzy moi"! Już dziś?<br>Ale uśmiech Franka przemienia się w śmiech i z tymże wesołym śmiechem ciągnie w takim mniej więcej stylu, że żegnamy się ze starym rokiem, który jednym dokuczył, innych