gdzieś daleko.<br>Chłopak nad tym rozmyślał, że może przecenia sprytną przemyślność fałszywego malarza. Porwał on rękopis księdza Koszyczka nie dlatego, że o jego ważności wywnioskował ze starannego sposobu jego przechowania, lecz dlatego zapewne, że śledził dom. Wspiąwszy się nocą na jedno z drzew przed domem musiał widzieć, jak Adaś zachłannie do późna czytał, jak potem z gorączkowym pośpiechem zbiegł ze swego poddasza do pokoju profesora. Wtedy też mógł dojrzeć przez oświetlone okno, jak się naradzają. Mógł się domyśleć łatwo, że Adaś wyczytał coś wielce ważnego, i wtedy "wziął na oko" ten rękopis.<br>Adaś zaniepokoił się. Wyjaśniwszy profesorowi, do jakich doszedł wniosków, powiedział