doświadczenia, jak rzeczywistość poczyna się zaciemniać złowrogo, gdy pojęcie narodu staje się ostatecznym sprawdzianem wartości, najwyższą instancją celów i środków działania. Kto wie, czy dzisiaj, gdy blisko 150 lat dzieli nas od Przemówień do narodu niemieckiego filozofa z Jeny, nie byłby czas właściwy na napisanie nowej pochwały nacjonalizmu (jeszcze jedno dobre słowo przesiąknięte odorem krwi i nienawiści), pochwały, której apologeta umiałby się zatrzymać na właściwej granicy. Spośród wielu naszych koncepcji historiozoficznych XIX-ego stulecia aż po Norwida i Szczepanowskiego dałoby się ocalić wiele, wiele myśli, które wskrzeszone dzisiaj i nowym słowem wyrażone brzmiałyby w obecnym zgiełku barbarzyństwa, jak głos prawdziwego człowieczeństwa. Zdaje