sam Janek. Nie ma w nim nic z pychy i arogancji nowoczesnych maszyn. Gdy wjeżdża do lasu, natychmiast przepada, znika wśród bałaganu natury, jego nieregularne kształty, chropawość i skromność sprawiają, że pejzaż uznaje go za swój wytwór, za własne dziecko - na równi z bryłami piaskowca, omszałymi kłodami i resztą naturalnego dobrodziejstwa.<br>Trzy cylindry, cztery litry pojemności, dwie gąsienice, miska olejowa wielkości wanienki, skrzynia biegów jak komoda i to właściwie wszystko. Ciągnik artyleryjski z drugiej wojny. Janek obchodzi go dookoła, mruczy jakieś przekleństwa, pewnie to co zwykle, ogląda wgniecioną chłodnicę, zeszłoroczne błoto, kłąb stalowych lin na wyciągarce, trzy martwe wskaźniki, potem zagląda