Myłem ręce w łazience, do szumu wody dołączył się inny szum, jakby kamienny. Mur spęczniał, sufit obwisł wybrzuszeniem. W pierwszej chwili, zatoczywszy się lekko i pamiętając sierpniowy atak zawrotów głowy, pomyślałem że to powtórka. Naraz ogarnęło mnie, a właściwie przeszyło, uczucie którego nie umiem opisać: Nie, nie strach, znam strach dobrze, jest w nim świadomość konkretnego źródła zagrożenia; i świadomość, że istnieje przecież jakieś wyjście. Tu nie. Tu osaczało coś bezkształtnego, nieodpartego i wszechobecnego, cos daleko poza mną, tuż obok i równocześnie we mnie.<br>Z podwórza dobiegł krzyk <foreign>terremoto</>, podbity zaraz dłuższym <foreign>la terra trema</>. Częsty to w naszych stronach krzyk, dużo