Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień dobry
Nr: 04.07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1931
i gdy na drugi dzień byłem w swem mieszkaniu zapukał ktoś do drzwi.
Była to Panna Irena. Zapłoniona, zmieszana i śliczna, na zgrabnych nóżkach miała jedną z dwudziestu par pończoch, które jej ofiarowałem.
Zmieszana dziewczyna weszła nieśmiało do mego mieszkania i zaznaczając, że robi to, co nie wypada absolutnie robić dobrze wychowanej pannie, poczęła mi dziękować za prezent. Nigdy nie miała dotąd jedwabnych pończoch, chociaż zawsze było to jej marzeniem. To był - poprostu mówiąc - cel jej życia!
Wizyta panny Ireny trwała krótko, nazajutrz jednak znalazłem na biurku w moim pokoju bukiet kwiatów.
- To od panny Ireny! - objaśniła mnie moja posługaczka.
Nie będę
i gdy na drugi dzień byłem w swem mieszkaniu zapukał ktoś do drzwi.<br>Była to Panna Irena. Zapłoniona, zmieszana i śliczna, na zgrabnych nóżkach miała jedną z dwudziestu par pończoch, które jej ofiarowałem.<br>Zmieszana dziewczyna weszła nieśmiało do mego mieszkania i zaznaczając, że robi to, co nie wypada absolutnie robić dobrze wychowanej pannie, poczęła mi dziękować za prezent. Nigdy nie miała dotąd jedwabnych pończoch, chociaż zawsze było to jej marzeniem. To był - poprostu mówiąc - cel jej życia!<br>Wizyta panny Ireny trwała krótko, nazajutrz jednak znalazłem na biurku w moim pokoju bukiet kwiatów.<br>- To od panny Ireny! - objaśniła mnie moja posługaczka.<br>Nie będę
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego