Stróż odludek wychodził od czasu do czasu z malutkiej budki, ziewał, popatrzył w niebo i wracał zrezygnowany, trzaskał drzwiczkami kajutki i zapadał w drzemkę. W tej wąskiej klitce mógł spać wyłącznie na baczność, jak ruski sołdat. Ów fenomen, z braku innych ciekawszych zjawisk, tak zaintrygował Jassmonta, że doszedł w swoich dociekaniach, iż budka pierwotnie, za carskich czasów, stała przy torach kolejowych i była punktem kontrolnym żandarmerii.<br>Wydawało się, że wieczór nadejdzie już niedługo, a przecież nie było jeszcze południa. Jedyną wyspą względnego piękna był spokojny wygon za ogrodzeniem, dymiący ostatnim fioletowym wrzosem. Nieco życia wnosili wozacy, nie furmani, z którymi się