był pokoik nie ogrzewany, z oknami na most. Śmiertelnie zmęczone emocjami i wysiłkiem fizycznym runęłyśmy w płaszczach, rękawicach i butach na podłogę, z głowami opartymi o plecaki, w poczuciu, że nareszcie jesteśmy bezpieczne... Niewiele minęło czasu gdy domem wstrząsnęła potężna detonacja, a na nas posypały się szyby. Do pokoju wtargnął dojmujący chłód, zapach prochu i kłęby niesionego podmuchem śniegu. Nie bardzo wiadomo było co się stało, ale że wybuch nie powtórzył się, zasnęłyśmy ponownie. Przed świtem obudziła nas gospodyni z informacją, że to partyzanci wysadzili most na Dunajcu. Rozgrzane gorącą herbatą, tym razem z płatków róży i kwiatu lipowego (każda rodzina