Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
boi się pan raka? - zapytał niespodziewanie, co zaskoczyło Jassmonta.
Dlaczego raka, a nie tyfusu albo kuli? - pomyślał zaskoczony Jassmont. Na raka umiera się banalnie.
- Dzisiaj, teraz nie bardzo, choroba wiele upraszcza.
- Pan dużo wie - westchnął ksiądz z wyrzutem i nie drążył dalej. Był potulny i zaczepny zarazem, jak chłop.
Słońce dojrzało, sypało szczodrze, powietrze, które wdychali, było zimne, kłębki pary tryskały z ust, nosili ciepłą wilgoć na policzkach. Pod drzewami zalegał garbaty cień, poszarpany, w niektórych miejscach czarny, w innych szarawy. Wojna jest szara, on, który powtarzał zawsze: "orły są szare", zaczął nienawidzić tego koloru. Tęsknił do zdrowego błękitu, jurnej zieleni
boi się pan raka? - zapytał niespodziewanie, co zaskoczyło Jassmonta. <br>Dlaczego raka, a nie tyfusu albo kuli? - pomyślał zaskoczony Jassmont. Na raka umiera się banalnie.<br>- Dzisiaj, teraz nie bardzo, choroba wiele upraszcza.<br>- Pan dużo wie - westchnął ksiądz z wyrzutem i nie drążył dalej. Był potulny i zaczepny zarazem, jak chłop.<br>Słońce dojrzało, sypało szczodrze, powietrze, które wdychali, było zimne, kłębki pary tryskały z ust, nosili ciepłą wilgoć na policzkach. Pod drzewami zalegał garbaty cień, poszarpany, w niektórych miejscach czarny, w innych szarawy. Wojna jest szara, on, który powtarzał zawsze: "orły są szare", zaczął nienawidzić tego koloru. Tęsknił do zdrowego błękitu, jurnej zieleni
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego